środa, 30 października 2013

Rozdział 5

Gdy szef dziewczyn to powiedział zaczęła się zastanawiać kogo jej przydzielą. Jak ta osoba będzie wyglądać. Po paru minutach przyszła zgrabna dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Wyglądała na wesołą. Dziewczyna podeszła do Castillo.
-Hej jestem Francesca. Będziesz mnie dzisiaj szkoliła prawda? Powiedz, że ty bo nie chcę aby to był chłopak.-Dziewczyna zaczęła mówić 100 słów na minutę.
-Spokojnie nie tyle naraz. Jestem Violetta i tak będę cię dzisiaj szkoliła.
Widać było, że Resto odetchnęła z ulgą. Dziewczyny zaczęły szkolenie od razu. Trochę się poznały i bardzo polubiły. Miały podobne charaktery i to je do siebie przyciągało. Kobiety poszły do kasy aby wszystko Francesce wytłumaczyć. Do baru weszli klijęci.. Była to grupka osób z autobusu. To dla Resto było wyzwanie. Pierwszy raz zajmuję się czymś takim i się bała.
-Może podejdziesz ich obsłużyć?-zapytała Castillo.
-Czy ty chcesz abym ich spłoszyła?-zapytała poważnie Włoszka.
-No dobrze. Patrz i się ucz.
Dziewczyna wypowiadając te słowa ruszyła w stronę grupki ludzi. Z tej grupy poznawała jedną osobę, ale próbowała nie zwracać na to uwagi.
-Dzień dobry. Jestem Violetta i dzisiaj jestem waszą kelnerką. Coś podać?-zapytała grzecznie dziewczyna i podała im Menu.
-Tak poprosimy te drinki.-powiedział chłopak i pokazał dziewczynie drinka.
-To wszystko?-zapytała dziewczyna notując zamówienie.
-Tak. Kiedy będzie karaoke?-zapytał chłopak któremu Castillo upadła na kolana.
-Karaoke będzie o...-i w tym momencie przerwała bo spojrzała na zegarek.-19 więc jak podam wam zamówienie.
W tym momencie poszła do lady i zamówiła u barmana drinki. Skończony alkohol zaniosła do stolika numer 14. Podała zamówienie i weszła na scenę.
-A więc tak zaczynamy karaoke. Jak tradycja baru mówi zaczynający musi zacząć wybraną przez niego piosenką.
W tym momencie Dj włączył piosenkę do En Mi Mundo. Zaczęła śpiewać. Kochała to więc dała w to całą siebie. Po skończonej piosence można było usłyszeć głośne wiwaty. Zadowolona z siebie zeszła ze sceny aby inni mogli zacząć śpiewać. Po niej od razu na scenę weszli chłopacy których niedawno obsługiwała. Zaczęli śpiewać piosenkę Luz, Camara y Acción. Zdziwiło to dziewczynę ponieważ tę piosenkę napisał jej brat. W połowie piosenki Federico wparował do baru. Zauważył, że śpiewają jego piosenkę więc wparował na scenę i śpiewał z nimi. Po skończonym kawałku zaczął się witać z każdym chłopakiem po kolei. Kiedy został sam Castillo podeszła do niego i zaczęła cicho krzyczeć:
-Co ty tu robisz?!
-Może tak co tutaj robisz mój kochany braciszku? Już ci odpowiadam. Mam twoje klucze.-po wypowiedzeniu ostatniego słowa zaczął machać kluczami przed twarzą siostry.
-Oddaj mi to!
Chłopak zaczął uciekać przed siostrą. Dziewczyna zaczęła go doganiać więc chłopak zrobił coś czego się nie spodziewała.
-Maxi łap!-I rzucił w stronę chłopaka w czapce z daszkiem.
Dziewczyna już szła w stronę rapera.
-Dlaczego ja?-zapytał chłopak. Gdy zauważył, że dziewczyna się do niego zbliża dodał-Marco łap!
-Ja?!-chłopak wykrzyczał- nie, nie, nie. Diego łap!
-Dlaczego ja?-zapytał chłopak.-Leon łap!
Chłopak złapał klucze bardzo szybko. Nie bał się dziewczyny. Ona podeszła do nie go i wyciągnęła rękę do niego.
-Moje klucze.-powiedziała z wyjątkowym spokojem.
-Coś za coś.-powiedział z chytrym uśmieszkiem.
-Co chcesz?
-Ja? Nic. Tylko buziaka w policzek.
Castillo nic mu nie odpowiedziała tylko dała mu buziaka i wyrwała swoje klucze.
-Stary. Dlaczego jej oddałeś?-zapytał się Federico.
-Nie wiem. Tak jakoś.
Nagle drzwi się otworzyły z wielką siłą. W wejściu stanęła wysoka postać. Violetta obróciła się i zobaczyła swojego tatę.
-Violetta!-wykrzyczał wściekły ojciec rodzeństwa.
  

____________________________
Wyszedł jaki wyszedł.
Nie gniewajcie się na mnie.

Co do zabawy. 
Pamiętajcie.  http://6obcy.pl/
Zaczynamy we Czwartek 17:00
Piszcie Natalia?
Ja odpiszę: Taak xD
 szukajcie mnie w Kujawsko-pomorskim xD

/Ciasteczko0

wtorek, 29 października 2013

Dziękuje, Dziękuje, Dziękuje.

Dziękuje, Dziękuje, Dziękuje i jeszcze raz Dziękuje.
No normalnie pisząc tego posta płaczę.
Nie wierzę, że blog który wczoraj miał tygodnicę tak daleko dzięki wam zaszedł.
w takim razie
Dziękuje za:
-Tak wiele odwiedzin bloga czyli 720.
-Tak wiele wspaniałych obserwatorów czyli 11
-Tak wiele pozytywnych komentarzy przez które
 miałam łzy w oczach ze szczęścia a tych komentarzy jest 61.
-Wszystkie przeczytane posty.
-Za polecenie mojego bloga.
-Za każdy przeczytany post.
-Za skomentowanie chociaż raz mojego posta.
-Dziękuje tym którzy przeczytali mojego bloga i ani razu nie skomentowali go. Przeczytanie duzo dla mnie znaczy.
-Przeczytanie i skomentowanie moich postow chociaż raz.

-A szczególnie jak już pisałam za komentarze. Przez te wszystkie komentarze na temat mojego bloga które czytałam za każdym razem wzruszałam się.

Nie wiem co jeszcze napisać. Przez to, że płacze zapomniałam co miałam napisać.
Nie wiem jak mam dziękować wam.
Dlatego postaram się w tygodniu dodać rozdział, ale nie obiecuje.

Co do zabawy.
Pasuje wam 17:00 we czwartek?
Jak tak to piszcie.

Dodałam nową rzecz a mianowicie REAKCJA
To znaczy dla tych co nie wiedzą.
przy każdym poście można zaznaczyć waszą reakcje co do rozdziału.
UWAGA.
Jeżeli chcesz zaznaczyć swoją reakcje musisz być na wersji na komputer.

No więc jeszcze raz wam dziękuje za to co dla mnie zrobiliście.
Że chcieliście czytać blog na którym autorka nie ma za grosz talentu do pisania.
Ale i tak to czytacie. Za to Wam bardzo dziękuje.
Dzięki wam mam ochotę cały czas wchodzić na bloga i czytać Wasze przecudowne komentarze.
Najlepsze jest to, że ja nigdy nie prosiłam o komentarze pod rozdziałem.
Robicie to masowymi ilościami.
Dziękuje za to wam wszystkim.

/Ciasteczko0

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 4

Dziewczyna stała przerażona przed ojcem. Spodziewała się co za chwilę nastąpi. Uniosła lekko spuszczoną głowę i spojrzała na swoich rodzicieli. Dostrzegła ostre spojrzenie ojca.
- No czekam na jakieś wyjaśnienia.
-Zrobiłam to bo to prawda.
Spojrzała już silniejszym wzrokiem na ojca a ten jakby nigdy nic uderzył ją z wielką siłą w łuk brwiowy. Federico nie zdążył podbiec. Upadła. Spodziewała się tego. Fernardo zaśmiał się lekko pod nosem i wyszedł z pomieszczenia razem z Monicą. Federico podbiegł do swojej siostry. Wziął mokrą chusteczkę i delikatnie ocierał cieknącą krew dziewczynie.
-To moja wina. Mogłem podbiec i dostać za ciebie. A teraz przez moją głupotę leżysz tutaj...
Chłopak mówiłby dalej, ale Violetta zamknęła mu buzię ręką.
-To nie twoja wina tylko moja. Nie powinnam tak mówić.
-Nie prawda. Mogłem odebrać uderzenie.
-A dlaczego chcesz za mnie cierpieć? Nie należy ci się tylko mi.
-Wiesz dlaczego to robię?-zapytał spokojnie Federico.
-Dlaczego?-powiedziała dziewczyna jak małe dziecko.
-Bo jesteś moją młodszą siostrą i cię kocham.
Na tych słowach zakończyła się ich rozmowa. Chłopak zadowolony ze swojej pracy, na zakończenie przykleił mały plasterek na ranę. Dziewczyna już wtedy stała na nogach. Federico zadowolony zabrał dziewczynę do jej pokoju. Violetta czuła się senna więc postanowiła się położyć. Wcześniej się kąpiąc uważając na ranę i przebierając się w koszulę nocną zasnęła.
Następny dzień.
Dzisiaj dziewczynę obudził dźwięk budzika. Zazwyczaj wstawała z chęcią do pracy, ale nie tym razem. Po wczorajszym ciosie od ojca bardzo bolały ją wszystkie kości. Powolnym ruchem wstała ze swojego łózka i udała się do łazienki obmyć ciało. gdy wyszła z łazienki już całkowicie przygotowana poszła do kuchni zrobić sobie śniadanie. Posiłek był skromny bo kanapki z serem, ale to Violetcie nie przeszkadzało. Wystarczy, że się trochę naje. Castillo ubrała na siebie jesienną kurtkę oraz buty i wyszła z domu. Do pracy miała dobre 3 kilometry. Postanowiła, że pojedzie tam autobusem. Doszła na przystanek i czekała na autobus. Autobus numer 22 się spóźniał. Zdenerwowana dziewczyna już chciała iść pieszo, ale pojazd już podjechał. Lekko poddenerwowana Violetta weszła do autobusu. Po skasowaniu biletu ustała tyłem do grupki osób siedzących na miejscach siedzących. Autobus gwałtownie zahamował, a dziewczyna upadła na kolana jednego z czterech siedzących osób.
-Znowu na siebie wpadamy.
-Przepraszam. Autobus za szybko zahamował i nie utrzymałam równowagi.-dziewczyna dopiero po wypowiedzeniu tych słów zorientowała się kto jest tajemniczą osobą.
-Trudno było nie zauważyć.
-No więc...-powiedziała zmieszana dziewczyna.
-No więc...-to samo powiedział również zmieszany chłopak.
-Ja już idę.
Dziewczyna wstała z kolan chłopaka wcześniej całując go w policzek jak to powiedziała „na podziękowanie”. Akurat był to przystanek Violetty. Kobieta szybko wyszła z pojazdu i kierowała się do swojej pracy. Pracowała jako kelnerka w barze. Nie lubiła tej pracy. Może dlatego, że nie miała tam nikogo znajomego? Chyba o to chodzi. Castillo weszła do baru i weszła do pomieszczenia dla pracowników. Przebrała się w uniform i poszła do szefa aby powiedzieć, że stawiła się do pracy. Gdy była pod drzwiami zapukała trzy razy w duże dębowe drzwi. Gdy usłyszała „proszę” weszła do pomieszczenia. Jej szef siedział za biurkiem i pisał coś w papierach.
-Przyszłam do pracy.-powiedziała dziewczyna.
Castillo chciała już wyjść, ale szef ją zawołał.
-Violetto poczekaj. Chciałbym abyś zajęła się nowym pracownikiem. Zaczynasz dzisiaj.

_______________________________
Rozdział się pojawia z wielu powodów.
- Możliwe, że nie będę mieć czasu w  tygodniu.
-Dzięki waszym pozytywnym komentarzom dzięki którym się uśmiecham do ekranu
i
-Ewka P mi od rana truje żebym go dodała.
Więc się nie obrażajcie na mnie jak w tygodniu nie będzie rozdziału.
/Ciasteczko0

sobota, 26 października 2013

Rozdział 3

Tą tajemniczą osobą okazała się jej najlepsza przyjaciółka Ludmiła.
-Ja za nią zapłacę.
-Nie. Po prostu coś odłożę.
-Nie pozwolę ci.
-Ale znowu będę miała u ciebie dług.
-A czy ja chce abyś mi oddawała? Powiedzmy, że oddaje pożyczone pieniądzę.
-Ale ty ode mnie nie pożyczasz.
-No to płacisz czy nie? Klienci się niecierpliwią.
-Płacę i nie ma wymówek.
Castillo dała kasjerce swoje pieniądze, a Ferro dołożyła potrzebną sumę. Kobiety
razem wyszły ze sklepu rozmawiając, a w tłumie można było usłyszeć słowa takie jak "no w końcu" albo " Dziękujemy". Dziewczyny szły przez park rozmawiając. Nie wiedziały się z jakiś miesiąc a czuły się jakby kilka lat. Obie dziewczyny były już pod domem państwa Castillo. Violetta wyjęła swoje klucze i przekręciła je w zamku. Otwierając drzwi krzyknęła:
-Federico. Zobacz kogo przyprowadziłam.
Federico jakby zapadł się pod ziemię. Nie było go nigdzie słychać. Dziewczyna postanowiła jeszcze raz zawołać:
-Ludmiła przyszła.
Chłopak nagle pojawił się przed drzwiami tak samo jak ich rodzice.
-Ludmiła!!!!-wrzasnął Federico i przytulił ją. Widać, że bardzo się ucieszył na widok Ludmiły. Przecież kiedyś mu się podobała.
-Ooo, Ludmiła. Jak miło cię widzieć w naszym domu.-powiedziała słodko Monica.
-Przychodź kiedy chcesz.-dodał Fernardo.
-Zrobić ci herbatę z cytrynką?-zapytała matka rodzeństwa.
-Nie, dziękuje za propozycję, ale muszę odmówić.-powiedziała Ferro zdejmując buty. Violetta udała się do kuchni rzucając spojrzenie w stronę brata które mówiło "nie zostawiaj jej samej" i weszła do kuchni. Zastała tam swojego ojca który siedział i próbował się uśmiechać, ale coś mu nie wychodziło. Dziewczyna zignorowała to i podeszła do lodówki. Wkładając masło do środka ojciec się do niej zwrócił
-Masz być dla niej miła bo inaczej mnie popamiętasz.
-A dlaczego ci tak na niej zależy?
-Bo mam dobre stosunki z jej tatą i prawdopodobnie matka dostanie pracę.
-A ty to myślisz, że będziesz nie pracować?
-Co ty powiedziałaś?!
-To co słyszałeś. I jak mi coś zrobisz to Ludmiła się dowie i nie dostanie mama pracy. To jak co robisz?
-Cicho siedź i zobaczysz jak ona wyjdzie.
-To wtedy się wyprowadzę i ona się o wszystkim dowie. Paa idę do Ludmiły.
Zadowolona dziewczyna wyszła z pomieszczenia i udała się do salonu gdzie zostawiła swoją przyjaciółkę i brata. Gdy podeszła do nich na migi pokazała, że mają iść do pokoju chłopaka. Rozmawiali tak bardzo długo. Przez miesiąc dużo się zmieniło w życiu Ferro jak i rodzeństwa Castillo. Mijały tak długie godziny, a Ludmiła musiała wychodzić do swojego domu. Wtedy Violettę opanował strach bo ojciec obiecał jej, że go popamięta. Pięć minut po zamknięciu drzwi można było usłyszeć krzyk wywołany przez Fernardo:
-Violetta zejdź tutaj natychmiast!!
Dziewczyna się przestraszyła tak samo jak jej brat. Oboje zeszli na pewną śmierć do swoich rodziców. Gdy byli już przed rodzicami ojciec rodzeństwa wykrzyczał w stronę Violetty:
-Co masz na swoje usprawiedliwienie?!




_________________________
Wiem, że mi nie wyszło.
Dodaję to coś ponieważ nie wiem czy w tygodniu znajdę czas. 
Mam nadzieję, że go najdę i napiszę coś lepszego od tego czegoś.
Przepraszam, że takie krótkie, ale postaram się dodać następny rozdział dłuższy.
Nie wiem czy mi wyjdzie, ale prawdopodobnie będzie taki długi jak dwa albo trzy takie :D
/Ciasteczko0

piątek, 25 października 2013

Rozdział 2

Na samym początku chcę zadedykować ten rozdział wszystkim osobą które skomentowały moje posty. Nie wymienię tutaj ich ponieważ nie chce nikogo pominąć.
A więc rozdział:

___________________________________________


Głos roznosił się lekkim echem po całym domu. Z głosu można było wywnioskować, że to mężczyzna. Violetta szybkim ruchem ręki zdjęła szmatkę z kostkami lodu z twarzy i podała ją bratu. Dziewczyna szybko podeszła do drzwi, złapała za klamkę i zwinnym ruchem ręki otworzyła pomieszczenie. Udała się do salonu. Federico szedł tuż za nią nie zostawiając w przodzie samej siostry. W salonie zastali ich ojca. Siedział na kanapie popijając od czasu do czasu piwo.
-Już jestem. Co chciałeś?-zapytała dziewczyna.
-Zrób mi jakieś przekąski. Zaraz mecz.-wypowiedział te słowa nie zwracając uwagi na swoje dzieci.
-Zawołałeś ją tylko po to aby zrobiła ci jedzenie?!-uniósł się Federico.
-Czy ty coś powiedziałeś?!-podniósł się  z fotela Fernardo.
-Nie, on nic nie mówił.-zatrzymała go dotknięciem w brzuch.
-Powiedzmy, że wam wierzę ponieważ mam za chwilę ważny mecz i nie mogę go przegapić.
Violetta szybko udała się do kuchni a za nią Federico. Nie wiedziała co by chciał jej ojciec. Postanowiła, że zrobi mu te mini kanapeczki z szynką i serem. Chłopak oglądał każdy ruch swojej siostry z fascynacją w oczach.
-Co się tak patrzysz?-zapytała się dziewczyna. Chłopak widocznie nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedzi dziewczyna nie dostała przez co się lekko zdenerwowała. Skończone przekąski zaniosła do salonu gdzie znajdował się ojciec dziewczyny. Gdy zobaczył ją wstał i podszedł do Violetty.
-Ile kazałaś na siebie czekać?-powiedział dziwnie spokojny.
-Nie mogłam znaleźć masła. Skończyło się i muszę iść do sklepu.
-Po co mi to mówisz?
-No bo nie mam pieniędzy żeby iść do sklepu.
Ojciec popatrzył na nią spod byka i powiedział:
-A co ja mam do tego. Idź do matki.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i poszła do swojej rodzicielki. Dziewczyna skierowała się w stronę schodów. Powoli weszła na schody bojąc się, że spadnie. Niepewnie stawiała stopy na stopnie. Stanęła przed pokojem matki. Zapukała żywo i energicznie. Usłyszała słowo „proszę” i weszła do pomieszczenia. Zobaczyła tam swoją matkę czytającą książkę. Chwilkę zastanawiała się czy się odezwać. W końcu powiedziała:
-Dasz mi pieniądze żebym mogła iść do sklepu?
-A nie możesz wziąć od ojca?-zapytała lekko zdziwiona. Fakt zawsze brała od niego pieniądze.
-Powiedział mi, że jest zajęty i mam iść do ciebie.
Monica nic nie odpowiedziała tylko podeszła do swojej torebki i wyjęła banknot 10 złotowy.
-Tylko tyle?-zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Jak ci się coś nie podoba to nie bierz.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wzięła od matki banknot i wyszła z jej sypialni. Kierowała się w stronę drzwi. Założyła swoje buty za kostkę na których widniały ćwieki i rzuciła zwykłe:
-Wychodzę!
Dziewczyna skierowała się w stronę sklepu spożywczego. Wchodząc tam potknęła się o próg drzwi i prawie spadła. W ostatniej chwili udało jej się złapać równowagę i jakby nigdy nic się nie stało poszła w stronę wejścia na sale. Wybrała potrzebne produkty spożywcze i poszła do kasy. Kasjerka powoli naliczała zakupy. Gdy skończyła zwróciła się do Castillo:
-11.56 się należy.
-Ale ja mam tylko 10 złoty.
-No to proszę coś odłożyć na miejsce.
-Ale ile razy słyszałam „Mogę być winna grosik” teraz to możesz oddać.
-Nie zwracaj się tak do mnie młoda panno.
-Po pierwsze gdzie jest te „klient nasz pan” więc ja proszę grzeczniej i po prostu nie mogę donieść?
-Nie.-odpowiedziała stanowczo kasjerka.
Nagle zza pleców dziewczyny można było usłyszeć czyiś głos mówiący:
-Ja za nią zapłacę.
Violetta nie wiedziała do kogo należy ten głos więc się odwróciła się. Gdy zobaczyła tę osobę nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu zaniemówiła.

__________________________
Rozdział mi się niezbyt podoba. 
Lecz bardzo chcieliście więc dodaję.

A więc co do par.
Chciałabym aby to było dal was zaskoczenie.
No bo gdybym wam napisała to jaki byłby sens czytania?
Wiec co do parringów dowiecie się w swoim czasie 

/Ciasteczko0

środa, 23 października 2013

Przeczytaj xD [AKTUALIZACJA]

 Dodałam nowe zakładki
-POMYSŁY
-WASZE BLOGI
Mam nadzieję, że macie jakieś pomysły związane z blogiem.


A więc tak. 
Teraz anonimki też mogą od teraz dodawać komentarze xD
Wyłączyłam weryfikacje obrazkową (czy jakoś tak).
Łatwiej teraz można dodawać komentarze :D

No więc do następnego :)
/Ciasteczko0

Rozdział 1

Złość, nienawiść i ból. To odczuwała dziewczyna po wyjściu z domu. Była na siebie zła ponieważ zostawiła go tam samego. Samego z ojcem. Wiedziała co chce on zrobić. Musiała się go posłuchać bo obiecała mu to. Gdyby została mogłaby oberwać od niego. Wtedy Federico by tego nie wytrzymał. Nienawidził patrzeć jak ktoś bliski mu cierpi. Sprawiało mu to większy ból niż niejeden cios zadany przez ojca. Szła ścieżką i zastanawiała się dlaczego to ją spotkało. Nie mogła sobie tego uświadomić, że jeden błąd może zmienić wszystko. Tym błędem był pierwszy cios wysłany w stronę nastolatków. Potem poszło z górki. Stało to się jego nałogiem i nie mógł przestać. Ból innych  sprawiał mu przyjemność. To tak samo jak palenie papierosów.  Na początku robisz to rzadko, ale potem się uzależniasz i chcesz więcej i nie możesz przestać.  Czujesz wtedy przyjemny dreszczyk na całym ciele bo robisz to co lubisz. Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Nie mogła sobie tego wybaczyć, że zostawiła go tam samego Wolałaby zostać uderzona zamiast niego. Ocierała swoje łzy, ale bezskutecznie. One i tak powracały. Weszła do sklepu. Miała skończone 19 lat więc spokojnie mogła kupić napój. Skierowała się do alejki która miała nazwę "alkohol" i weszła do niego. Wybrała kilka puszek piwa. Podeszła do kasy a kasjerka spojrzała się na nią bardzo dziwnie.
-Dowodzik proszę.-powiedziała kasjerka.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyjęła ze swojej skórzanej kurtki dowód osobisty. Podała kasjerce dokument a ta po chwili oddała jej go i sprzedała puszki alkoholu. Dziewczyna wyszła ze sklepu bardzo się śpiesząc. Wiedziała, że jak się spóźni to będzie z nią źle. Kobieta szła przez park nie patrząc na drogę. W pewnym momencie wpadła na przystojnego bruneta o pięknych zielonych oczach i wypadły jej siatki z piwami w zupełnie inne miejsce.
-Uważaj.-warknęła dziewczyna.
-Jeżeli się nie mylę to ty na mnie wpadłaś.-odpowiedział a raczej odwarknął jej chłopak.
-Ale to nie tylko moja wina. A tak wo gule po co marnuje swój czas tutaj. Pa!.-Powiedziała Castillo.
dziewczyna już wstała. Poprawiła swoją skórzaną kurtkę i skierowała się po swoje zakupy. Kierowała się w stronę swoich siatek gdy poczuła lekki ucisk na swoim nadgarstku. Chłopak złapał ją i pociągnął w swoją stronę. Violetta poczuła dziwne uczucie jakby jej się podobało?
-Nigdy mnie nie dotykaj. Nigdy!-ostatnie słowo wykrzyczała i wyrwała się chłopakowi.
Przetarła się po nadgarstku na którym widniał napis "Life is brutal" napisany długopisem.
-Czemu taka jesteś?-zapytał chłopak.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Zmieszana powiedziała:
-Ale jaka?
-Taka niedostępna.
-Nie będę ci mówić o mnie. Wystarczająca odpowiedź?-zapytała dziewczyna udając znudzenie.
-Chcę cię poznać.
-A może ja tego nie chce? 
-No dobrze zacznijmy od początku. Jestem Leon miło mi.-powiedział chłopak.
-Violetta. Mogę już iść?
-Poczekaj. Masz tu mój numer.-powiedział i podyktował jej swój numer.
Dziewczyna zrobiła to samo. Bez pożegnania poszła po swoje zakupy i udała się do domu. Wiedziała, że będzie źle bo się bardzo spóźniła. Wchodząc do domu zastała ciszę. To była najgorsza cisza jaką widziała w swoim życiu. Nagle z kuchni wyłonił się wysoki mężczyzna. To był pan Castillo. Gdy obaczył córkę podbiegł do niej, uderzył ją w twarz i wykrzyczał:
-Co tak długo?!
Wtedy znikąd pojawił się Federico z rozciętą wargą. wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Gdy położył na łóżku ona otworzyła oczy i przejechała opuszkami palców po ranie brata.
-On ci to zrobił? Prawda?-zapytała dziewczyna ze spokojem bo wiedziała, że tylko on mógłby to zrobić.
-Nie. To nie on. Przewróciłem się.
-Nie wierzę ci.-powiedziała.
-Teraz najważniejsza jesteś ty. Poczekaj zaraz przyjdę.
Dziewczyna nie chciała zostawać sama. Lecz w tym momencie nawet nie mogła się ruszyć. Po chwili jej brat wrócił ze kostkami lodu i przyłożył jej do policzka. Po chwili ciszy usłyszeli głośny krzyk który był wydawany z parteru mieszkania.
-Violetta chodź tu natychmiast!.

_______________________
Wiem, że was zawiodłam, ale lepiej tego nie napiszę.
Chciałabym zadedykować ten rozdział rozdział trzem osobą:
-Ewce P
-Marcelii Ferro
-Pycii;*

Bardzo dziękuje tym osobą ponieważ to moi pierwsi obserwatorzy.
Do następnego :D

/Ciasteczko0

poniedziałek, 21 października 2013

Prolog

Życie jest trudne. Każdy to mówi. Każdy wie co to jest „trudne życie”. A czy każdy go doznał? Ta odpowiedź jest prosta- nie. Niesprawiedliwość trafia najbardziej tych co nie mają już nic. Zabiera im resztę ich szczęścia. Ostatni promyczek nadziei. Co to trudne życie wie nasza główna bohaterka. Doznała w swoim życiu tyle nienawiści co niejeden człowiek. Jak była mała miała wszystko. Miłość, rodzinę, przyjaciół. Straciła to wszystko za jednym pstryknięciem palca. W wieku 15 lat rodzice stracili prace. Wtedy Zmieniło się w jej życiu wszystko. Przeprowadzili się do innego miasta. Wielka willa zmieniła się w trzypokojowe mieszkanie. To jej nie martwiło. Mogłaby mieszkać nawet w kawalerce. Wtedy straciła wszystko. Rodziców i miłość rodzicielską. Miała jedną osobę na której jej zależało. Federico. Jej kochany brat. Jedyna osoba która nie traktowała jej jak szmaty. Jedyna osoba która ją podtrzymywała na duchu. Pomagał jej we wszystkim. Mieli ciężko odkąd rodzice ich stracili pracę. Jeżeli można było nazwać ich rodzicami. Bili ich na każdym kroku. Pracowali za nich bo uznali, że „Role się zmieniają”. Sprzątali, gotowali, zarabiali. To mogli jeszcze przeżyć. Federico najbardziej bolało to, że używali przemoc nad Violettą. Za każdym razem bronił swojej siostry i odbierał mocne ciosy od swoich rodzicieli. Przez swoich rodziców stali się bezdusznymi ludźmi którzy nie wierzą w szczęśliwe zakończenia. Zawsze trzymają się razem. Starają się sobie pomagać.
-Violetta!-wykrzyczał silnym głosem ojciec Fernardo.
-Już idę!-odkrzyknęła dziewczyna po czym szybko zjawiła się obok ojca. Podbiegł także Federico. Mogło przecież coś się stać.
-Idź do sklepu po piwo bo się skończyło. I to szybko!-wykrzyczał zły mężczyzna. Jak nie było w domu alkoholu to się bardzo wściekał.
-Idź mała szybko zanim coś się stanie.-powiedział spokojnie Federico.
-Czy ty coś sugerujesz?!-Wykrzyczał zły ojciec. Chłopak rzucił w Violettę spojrzeniem które opisywało „Uciekaj, szybko”. Dziewczyna się nie zastanawiała zbyt długo i szybko uciekła frontowymi drzwiami. 


_____________________
Prolog taki jakiś dziwny. 
Nie wiem jak go napisałam. 
Chyba pod wpływem głupoty. 
Postaram się aby rozdział był o wiele dłuższy. 

Ciao ♥
/Ciasteczko0

Hej xD

Hej Hej :D
No więc tak. To mój pierwszy blog z rozdziałami. 
Dlaczego został złożony to wiem tylko ja i Ewka P. 
Długo zwlekałam z założeniem go. 
Będzie o Violettcie i odrazu mówię, że rozdziały nie będą się ukazywały systematycznie. 
Prolog możliwe, że się pojawi dzisiaj, ale nie wiem. 
Zależy czy zdążę :D
dobra koniec mojego nudzenia. 
do Prologu :3