niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 15

Szpital. Takie fajne miejsce? Chyba nie. Lecz dla Violetty nie był takim złym miejscem, chociaż straciła pamięć. Przyjaciele odwiedzali ją codziennie. Nie pamiętała ich, lecz poznała na nowo. Teraz może się z nimi spotykać kiedy chce. Tak, wyszła ze szpitala. Właśnie drugi dzień siedzi we własnym domu. Jest godzina 23 a dziewczyna siedzi na parapecie w swoim ubogim pokoju i spogląda w gwiazdy. Nie może spać. Myślała o tym, jak to było kiedy jeszcze nie straciła pamięci. Czy była szczęśliwa, czy wręcz przeciwnie. Nie chciała iść do Federico i pytać się go, o takie sprawy. Chciała chociaż raz, od powrotu ze szpitala, zrobić coś sama. Brat wyręczał ją we wszystkim. Nie pozwalał jej nic zrobić. Zawsze mówił: „Nie przemęczaj się”, „Ja to zrobię, a ty idź do swojego pokoju”. Miała już tego dosyć. Czuła się jak osoba chora. A ona taka nie była. Straciła po prostu pamięć. Lecz nie wie ile to kosztuje Federico. Ona jest jego oczkiem w głowie. Właśnie... Stara się robić wszystko dla jej dobra. Obwinia się o to, że straciła pamięć. Powinien? Myślała nad tym wszystkim tak długo. Pierwsza w nocy, a ona dalej siedzi na parapecie. Robi się coraz zimniej i zaczyna drzeć. Zimno wygrywa i dziewczyna szybko wskakuje do swojego łóżka, lecz dalej nie może spać. Raz po praz z jej oczu leci pojedyncza łza, która powoli przemienia się w potok łez. Sama nie wie czym były one spowodowane, ale czuła pustkę. Uświadomiła sobie, że czegoś jej brak, a raczej kogoś. Jak poradzić sobie z pustką w sercu? Violetta znała tylko jedno rozwiązanie. Schowała twarz w poduszkę, aby nikt nie słyszał jej żałosnego łkania. Nagle usłyszała szuranie papci po podłodze. Wiedziała, że tylko jedna osoba może nie spać o tej godzinie. Tego najbardziej się obawiała. Drzwi powoli otwierały się. Szybkim ruchem przewróciła się na prawy bok, tak, aby być plecami do drzwi. Ciche szarpnięcie za klamkę spowodowało otworzenie się drzwi na oścież. Znowu te denerwujące szuranie o podłogę, lecz po kilku sekundach ustało. Osoba stojąca w pokoju zatrzymała się.
-Violetto, wiem, że nie śpisz.-powiedział mężczyzna.
-A ty nie potrafisz inaczej chodzić niż szurać papciami w ...króliczki? Federico spoważniałbyś.
-Nie czepiaj się moich króliczków! Są wygodne a do tego takie modne!- odpowiedział oburzony brat.
-Nie denerwuj się, tylko powiedz po co tutaj przyszedłeś.-powiedziała i udała, że ziewa.
-Słyszałem, że płakałaś i postanowiłem, że to sprawdzę.
-Nie płakałam, a teraz możesz już iść bo chcę spać.- odpowiedziała i kolejny raz „ziewnęła”.
-No dobrze... To ja już... pójdę.
Ciche zamknięcie drzwi, szuranie, które powoli ustaje i cisza. Tylko cisza.
Następnego dnia Violetta wstała późno, bo 11. rodziców nie było w domu, ponieważ mieli kolejny „bankiet”, który tak naprawdę był w barze kilka przecznic od domu. I znowu zaczęła się rutyna. Wstanie, prysznic, śniadanie i słuchanie brata, który karze jej iść odpoczywać. Bajka prawda? O 13 usłyszała dzwonek do drzwi. Korzystając z tego, że jej brat nic nie słyszał, zwinnie podbiegła do drzwi i je otworzyła. Przed domem stał Leon, który dziwnie zaczął patrzeć się na dziewczynę. Postanowiła nie zwracać na to uwagi.
-Hej! Ty pewnie do Federico?-powiedziała a chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Znieruchomiał, gdy usłyszał słowa płynące do niego i tylko do niego.
-Em... tak tak tak. Jest Fede?
-Tak jest. Tylko muszę go zawołać poczekasz chwilkę?-powiedziała, a kiedy przytaknął szybko pobiegła po brata i wróciła z nim pod drzwi.
-Siena stary! Idziemy?
-Siema! Gdzie ty chcesz iść?
-No umówiliśmy się, pamiętasz?-powiedział brunet.
-Ach tak! Zapomniałem wybacz. Nie mogę. Siedzę dzisiaj z Violettą. Wybacz.
-jak chcesz to może iść z nami.-powiedział Verdas.
-Vilu idziesz z nami?-zapytał z nadzieją Federico.


_____________________________________
Przepraszam, że długo czekaliście! 
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe! 
Ale komp mi się rozwalił i nie miałam jak pisać ; C
Miłego rozdziału 

Catvang ; )